Saturday, December 2, 2017

Ile naprawdę jest dystrybucji systemu Linux

W ostatnim wpisie pisząc ogólnie o systemie Linux doszłem między innymi do wniosku, że na końcowy kształt systemu największy wpływ mają deweloperzy dystrybucji. W tym wpisie chciałbym poruszyć właśnie ten temat, czyli dystrybucji. Gdy patrzę na ilość dostępnych dystrybucji systemu Linux to widzę wielki nadmuchany balok, w który zaraz wbiję szpilę. Wcześniej jednak chciałbym napisać jak wygląda mniej więcej ogólnie proces powstawania dystrybucji GNU/Linux.

Wszystko zaczyna się od pewnej grupy ludzi, których łączy wspólna wizja jakiegoś kształtu dla systemu Linux. Ustalają sobie wewnętrzne zasady działania społeczności i zasady techniczne w jaki sposób będą rozwijać system, chodzi tu o cykl wydawniczy przede wszystkim. Technicznie proces ten wygląda mniej więcej tak:
  1. Pobierane są źródła poszczególnych komponentów systemu z tzw. upstream
  2. Budowane są pakiety w jakimś formacie, mogą to być np. tylko skrypty
  3. Dodawane są własne rozwiązania dotyczące organizacji systemu (instalator, sposób konfiguracji, sposób rozruchu systemu itd.)
  4. Przygotowuje się dystrybucji do wydania (obrazy .iso, witryna, społeczność, repozytoria, testowanie wersji próbnych)
  5. Udzielanie wsparcia dla wydanej dystrybucji (łatki bezpieczeństwa, usuwanie błędów, nowe wersje pakietów itp.)
Często dystrybucje różnią się tym z czego zostaną złożone, dobrym przykładem są różne odmiany programu init. Jednak większość powodów, dla których ktoś kocha albo nienawidzi daną dystrybucję pochodzi z punktu trzeciego, czyli własne rozwiązania (np. w Ubuntu i OpenSUSE własna nakładka graficzna na GNOME).

Teraz zobaczmy jak wygląda oferta dostępnych dystrybucji społeczności GNU/Linux. Jako punkt odniesienia proponuje drzewo rozwoju dystrybucji dostępne w artykule Linux distribution na Wikipedii. Dlaczego uważam, że jest to dobry punkt odniesienia? Jeżeli interesujesz się systemem Linux, to zapewne spotkałeś się już z stwierdzenie wyglądającym mniej więcej tak: "według distrowatch.com najpopularniejszą dystrybucją jest ...". Niestety distrowatch.com jest bardzo częstym źródłem informacji o najpopularniejszych dystrybucjach systemu Linux. Ja tak nie uważam, i to jest jeden z powodów, dla których powstał ten wpis. Jeżeli ktoś siedzi długo w tej tematyce i zobaczy tą listę najpopularniejszych dystrybucji na wspomnianej stronie to od razu zauważy, że cos tu się nie zgadza. Po pierwsze to należy sobie zadać pytanie jak oni to liczą, choć sami przyznają, iż nie jest to dokładny szacunek. Czy można ustalić to na podstawie ilości pobrań danej dystrybucji? Nie, często ludzie pobierają jakąś dystrybucję aby ją zainstalować, nie spodoba się i ją usuwają. Czy ilość pobranych aktualizacji jest wiarygodnym wskaźnikiem? To już lepsze rozwiązanie, ale również ma wady. Jeżeli ktoś instaluje wielokrotnie system od nowa to pobiera wielokrotnie te same aktualizacji. Z kolei duże organizacje, które mają setki instalacji często pobierają raz obraz, a następnie redystrybucją go wewnątrz swojej wewnętrznej sieci z własnych serwerów. Spotkałem się z wypowiedzią twórcy systemu MINIX, który na pytanie o popularność systemu odpowiedział, że monitoruje ilość pobrań ale nie wie, kto go pobiera i co z nim robi.

Kolejną kwestią w "bańce dystrybucyjnej" jest ilość dostępnych dystrybucji, wg. distrowatch.com jest ich ponad 300! Ręce opadają. Postaram się odnieść do tej liczby i w tym bardzo przydatne okaże się wspomniane drzewo rozwoju dystrybucji. Jeżeli na nie popatrzymy to większość dystrybucji jest forkami kilku głównych. Postanowiłem przejrzeć czym są te liczne forki. Duża rzesza to dystrybucje rozwijane przez firmy w celu dostosowania dystrybucji do potrzeb ich produktu. Jest też wiele dystrybucji nie będącymi forkami, głównym ich przeznaczeniem są systemy wbudowane. Są też takie, których głównym celem jest predefiniowana konfiguracja lub stworzenie prześlicznego środowiska graficznego. Niektóre powstały tylko z nienawiści do jakiegoś komponentu dystrybucji macierzystej (np systemd). Znalazłem również takie, których główną stroną jest blog na blogger i wyglądają raczej na hobby twórcy, niż zaspokojenie do tej pory niezaspokojonych potrzeb. Warto zwrócić uwagę, że duża ilość odszczepów umarła śmiercią naturalną. Są też takie które są zaznaczone jako ciągle rozwijane, ale ich strony www już nie działają. Wiele z nich to tylko LiveCD, bądź dystrybucje z preinstalowanym tematycznym oprogramowaniem. Jednym zdaniem podsumowując większość forków to dystrybucje  spreparowane pod czyjeś potrzeby bądź upodobania. Nie są to systemy uniwersalne jak ich macierzyste wersji.

Teraz wymienie moim zdaniem dystrybucje, które rzeczywiście mogą pretendować do miana odmiany systemu Linux, reszta to zazwyczaj przeróbki. Oczywiście mam tu na myśli dystrybucje, które są budowane w celu ogólnego przeznaczenia, a nie tylko do konkretnych upodobań. Wymienie je w kolejność wg. popularności moim zdaniem:
  1. Debian (119)
  2. Ubuntu (52) - potomek Debiana
  3. CentOS (6) - potomek RedHata
  4. RedHat (41)
  5. Gentoo (12)
  6. Slackware (37)
  7. Arch (13)
  8. ...
Wyszukiwarka Google zdobyła wielką popularność ponieważ okazała się przydatna dla wielu ludzi. Jej algorytm opiera się na liczbie linków do danej strony. Skoro tam taki algorytm się sprawdził to czemu nie zastosować go w przypadku dystrybucji. W tym celu przy ich nazwach w nawiasach podałem ilość forków wywodzących się z danej dystrybucji. Uważam, że jeżeli ktoś opiera swoją dystrybucję na jakiejś innej to znaczy, że uznał ją za dobrą podstawę. Jak widać Debian pod tym względem wygrywa, duża w tym zasługa systemu Ubuntu. CentOS nie ma wiele forków, ale wynika to z faktu, że z założenia jest kopia RedHata, która wśród serwerów jest bardzo popularna. Jeżeli chodzi o Arch i Slackware to szczerze mówiąc nie orientuje się który bardziej jest popularny, pierwszy to bardziej desktop, drugi z kolei to serwer.
We wspomnianej liście pominąłem kilka niezależnych dystrybucji, ale są to zazwyczaj dystrybucje narzędziowe bądź laboratoryjne. Dobrym przykładem jest Kali przeznaczony do testów penetracyjnych, jego zaletą jest wyposażenie w narzędzia i skrypty do tego służące. Innym przykładem jest płytka SystemRescueCd bazująca na Knoppix, z której sam wiele lat korzystałem jako zestawu narzędzi do diagnozowania i naprawiania komputerów. Z kolei przykładem pewnego rodzaju eksperymentu bądź laboratorium jest Qubes OS, którego celem demonstracja najbardziej bezpiecznego złożenia systemu. Sam niedawno instalowałem dystrybucję, która wyposażona jest w narzędzia do inspekcji sieciowych pakietów. Także jak widać wiele forków jest stworzona w celu konfiguracji systemu pod konkretne zadania.

Oczywiście przedstawiona przeze mnie lista nie jest idealna, ponieważ można by zrobić oddzielną dla desktopów i serwerów. Poza tym część z nich jest komercyjna, jednej z nich np. SUSE nawet nie wymieniłem. Nie wymieniłem również Fedory, która jest poligonem doświadczalnym RedHata. Z kolei surowa liczba obecnie żyjących forków też nie jest idealnym wskaźnikiem. Możnaby wybrać tylko te, które mają już co najmniej np. 7 lat. Ale myślę, że rozdrabnianie się na te szczegóły nie ma już dalej sensu, bo i tak każdy wybierze według upodobania lub potrzeb. Nie mniej łatwiej wybrać z ok. 10 niż 300. Należy, również nadmienić, że wybierając dystrybucję bazową pod nową dystrybucję deweloperzy chyba najbardziej kierują się stabilnością rozwoju takiej dystrybucji. Tak więc takie stabilne, ale przestarzałe dystrybucje są dobrą podstawą dla nowej dystrybucji z aktualniejszymi pakietami.

Nie ma co się przejmować ilością istniejących dystrybucji, bo to co będzie potrzebne przetrwa, reszta nie. Taka jest natura wolności open source. Myślę, że dobrze tą sytuację oddaje to co kiedyś Winston Churchill powiedział, że demokracja, to zarazem najlepszy i najgorszy system jaki do tej pory wymyślono.

Thursday, November 23, 2017

Linux nie jest idealny, ale jest!

Z okazji zbliżającego się 10-lecia mojego przejścia na system Linux postanowiłem co nieco napisać na jego temat. Z drugiej strony nie chciałbym powtarzać rzeczy napisanych gdzie indziej, więc wyszło na to, że trzeba by napisać to w sposób mało spotykany. No i fajnie, napiszemy o tym o czym zazwyczaj wyznawcy systemu Linux nigdy by Ci nie powiedzieli. Hy czyli wyjdzie takie nietypowe 10-lecie - bez słodzenia.

Na wstępie należałoby napisać dla kogo GNU/Linux będzie dobrym systemem. Pominę zachwalanie, o osiągnięciach systemu Linux o tych wszystkich superkomputerach i super możliwościach. Najkrócej rzecz ujmując Linux jest systemem przemysłowym, którego możesz również używać legalnie w swoim domu. Tym mniej więcej Linux różni się od UNIX-a, którego nie mogłeś używać w domu. A czemu przemysłowym? Cóż, bo rozwijany jest głównie przez przemysł informatyczny i głównie w nim jest używany. Czy to znaczy, że Linux nie nadaje się do małych firm jako darmowa platforma do pewnych usług sieciowych. Ależ nadaj i to wyśmienicie. No dobrze, a co z używaniem Linuksa w domu na tzw. desktopie? - liczyłem na to, że o to zapytasz :) Cóż, powiem tak. Jeżeli nie interesuje Cię informatyka w szerokim tego słowa znaczeniu to nie polecałbym go, chyba, że zależy Ci na tym aby mieć legalny i darmowy system w domu. Oczywiście kosztem jakiś problemów czy to z obsługa sprzętu albo koniecznością grzebania w systemie. Z kolei jeżeli jesteś zapaleńcem informatyki, jest Ci ona ważniejsza od grania w gierki (czyli mniej więcej wtedy jak wydoroślejesz ;)  i jeszcze wcześniej kupisz sprzęt z myślą o tym aby Linux go obsłuży to pannie..., aż strach mówić co się stanie. Od 10 lat na komputerze domowym, obecnie laptopie używam dystrybucji Debian w wersji stabilnej i powiem, że nie wiele to się różni od Mac OS X.

Więc jakie to wspaniałe rzeczy można robić na systemie Linux? Uczyć się! Tak, bo przecież fascynuje Cię informatyka, prawda? Możesz uczyć się na programistę, administratora systemów i sieci, specjalistę od bezpieczeństwa, pentestera i pewnie jeszcze kilka specjalizacji o których zapomniałem. A co jeżeli Ciebie po prostu interesuje jak działa system i cały komputer? Cóż, przykro mi, ale pewnie zostaniesz informatykiem - tak było ze mną i wieloma innymi fascynatami systemu Linux. Dla osoby interesującej się informatyką system open source jest bardzo atrakcyjny.

Z Linuksem to ciekawa historia wyszła. Po pierwsze to nikt tego do końca tak nie planował, co tylko świadczy o tym, że widocznie istniało zapotrzebowanie na ogólnie dostępny system operacyjny. Początki powstawania Linuksa sięgają lat 80-tych gdy powstał projekt wolnego systemu zwany GNU. Wtedy tak naprawdę powstała większość narzędzi używana dziś w systemie Linux. Później w latach 90-tych projekt GNU doczekał się jądra systemu i to właśnie od niego wywodzi się nazwa systemu. Popularności dla jądra Linux na pewno dodawał fakt, iż od początku było pisane z myślą o architekturze x86. A co to daje? Architektura Intel x86 to nic innego jak upowszechnienie komputerów domowych. Dorzucił się do tego również IBM swoim otwartym standardem PC. Tak więc komputery stawały się powszechne, ale na te powszechne komputery w tamtych czasach nie było systemu Unix. Zarówno narzędzia GNU jaki i jądro Linux były wzorowane na systemach Unix. Często można spotkać się ze stwierdzeniem, iż GNU/Linux to nie UNIX. Ależ to jest UNIX, tylko napisany od nowa i na powszechną architekturę x86. Całe to wydzielanie systemów na UNIX i Unix-like odnosi się tylko do tego, czy dany system wywodzi się z rodziny pierwszych systemów UNIX, czy też nie. Poza tym nazwa UNIX była zarejestrowana itd., więc co z tego, że Linux nie wywodzi się ze żadnego systemu UNIX skoro jest jego klonem. Wiele osób zarzuca dla systemu Linux, że nie jest zgodny ze standardami UNIX i nie zasługuje na to aby go tak nazywać. Cóż, wydaje mi się, że oczekiwanie od nowoczesnych systemów 100% zgodności ze wzorcami stworzonymi ponad 40 lat temu trochę mija się z celem. Po prostu Linux jest nowoczesną odmianą systemu typu Unix i to do tego bardzo dojrzałą. Dla przykładu, pierwsza firma żyjąca z rozwoju i wsparcia systemu Linux, czyli RedHat ma już 24 lata. Mało która komercyjna odmiana system UNIX rozwijana jest tak długo. Dla porównania system Solaris rozwijany jest przez prawie taki sam okres czasu, z tym, że już zdążył zmienić właściciela i teraz to już jest Oracle Solaris. Tak więc jak na całą epokę systemów UNIX system GNU/Linux przetrwał bardzo długo i co najciekawsze, obecnie jest w kulminacyjnym okresie swojego rozwoju.

Skoro już było o historii to czas też na przyszłość systemu Linux. Więc obecne trendy w tym systemie to chmury i systemy wbudowane. Nikt nie wie jaka do końca czeka przyszłość system spod znaku pingwina ale wiadomo jest, iż obecny otwarty model rozwoju systemu po prostu się sprawdza. Może wydawać się to dziwne, ale dla Linuksa udało się połączyć rozwój systemu do użytku prywatnego i komercyjnego. Każda ze stron rozwija go na swoje potrzeby, a że duży może więcej to rozwiązania desktopowe rozwijają się jakieś cztery razy wolniej niż serwerowe. Wydaje mi się że klejem, który to  wszystko jeszcze trzyma jest to, że system ten jest tak konfigurowalny, iż każda ze stron różnych interesów składa go na swój sposób. Tak więc powstał w pewnym sensie uniwersalny system Unix. Jeszcze nigdy w historii IT z jednego systemu nie żyło tyle firm co dziś z Linuksa. Kiedyś każda z firm miała swoją odmianę i rozwój systemu Unix był bardzo rozproszony. Dziś jest scentralizowany i dzięki temu jest najszybciej rozwijającym się systemem. Czy jest to powód tylko do dumy? Nie zawsze, ale jaki już pisałem, na razie ten model się sprawdza.

Nadszedł czas aby powiedzieć sobie co złego jest w systemie Linux. A no chyba to co jest w nim najlepsze, czyli rozproszony rozwój. Zauważ, że rozwijanie nowych funkcjonalność w tym systemie odbywa się głównie na poziomie poszczególnych komponentów. Intel chce lepszego wsparcia sprzętu - rozwija jądro. Komuś innemu zależy na obsłudze protokołu SMB - rozwija projekt Samba. W każdym z tych projektów poziom rozwoju jest bardzo wysoki, ale w końcu przychodzi czas na złożenie kompletnego systemu i tu wkraczają do akcji deweloperzy wszelkich dystrybucji. Im jest ich więcej w danej grupie tym system udaje się lepiej, ale z tym bywa różnie. Właśnie tym problemem zajmuje się większośc firm żyjąca z Linuksa: RedHat, Oracle, Novell, Canonical. Istnieje również cała masa niekomercyjnych organizacji zajmujących się składaniem systemu z kawałków GNU. Bez wątpienia najlepiej udaje się to dla społeczność systemu Debian, co mogę osobiście potwierdzić.

Budowa systemu, zwłaszcza tak zaawansowanego jest bardzo czasochłonnym i kosztownym zajęciem, więc wydaje się że coraz więcej firm zaczyna to akceptować i dorzuca swój cenny czas w rozwój wspólnego systemu. Stało się to już trendem, więc doszło już do czegoś takiego, że jak firma chce być konkurencyjna to czasami musi sięgnąć po gotowy system, nawet jeżeli nie chce. Dziwna sytuacja, firmy stały się zakładnikami własnych praw ekonomii - czyli 'tnijta koszty'. Geniusz Stallman, czy czysty przypadek? Ale z drugiej strony, skoro USA z Rosją razem rozwijają Międzynarodową Stację Kosmiczną, to czego tu się czepiać. Widocznie taka jest natura rozwoju wielkich projektów, należy to zaakceptować i póki co korzystać.

Koniec końców, wydaje mi się, że największe podziękowania za wkład w rozwój systemu GNU/Linux należą się jego najmniejszym twórcom a nie dużym firmom, bo te wcale by się nim nie zainteresowały gdyby nie wkład fascynatów. Wychodzi na to, że najpopularniejszy system przemysłowy narodził się w... domu. Co za ironia losu.