To blog zdecydowanie techniczny, ale dlaczego nie pisać tu o innych problemach, nie koniecznie technicznych, takich jak aspekty uczestnictwa w społeczności technicznej?
Dla mnie osobiści to nie nowość, nie raz przerabiałem ten problem - jego sens. Pozwolę sobie przytoczyć mały cytat - a co, muszę się pożalić - z mojej strony
GNU, Linux, Debian:
Uzyskasz pomoc od społeczności
Społeczność Debiana jest bardzo aktywna i chętnie pomaga swoim użytkownikom. W sieci jest wiele materiałów na temat systemu Linux. Na polskim forum Debiana dziennie pojawia się kilkadziesiąt postów. Jeżeli będziesz miał problem z systemem lub sprzętem to istnieje duże prawdopodobieństwo, że rozwiązanie zostało już opisane. Możesz uzyskać odpowiedz na forum, grupach dyskusyjnych poświęconychDebianowi oraz ogólnie Linuksowi lub oficjalnej polskiej liście mailingowej. Musisz jednak pamiętać, że osoby pomagające robią to tylko z dobrych chęci.
Tak właśnie napisałem w tamtym roku. Pozwoliłem sobie pogrubić pewien fragment, mówiący o tym, kiedy można liczyć na społeczność Debiana. Trudno mówić w imieniu społeczności, ale jestem jej aktywnym członkiem i pozwolę sobie opisać tutaj pewne przykre sytuację, które niestety mają miejsce.
Szczerze powiem, że sam jestem zadowolony, z tego jak to wtedy ująłem:
"Jeżeli będziesz miał problem z systemem lub sprzętem" patrząc na to dzisiaj
. Doskonale pasuje to do tematu, który chcę poruszyć, a mianowicie chamstwa w tej społeczności i pytania czy warto się dla niej poświęcać.
Jak wiadomo Linux jest otwarty dla wszystkich i dzięki temu zdobył taką popularność, ale to nie znaczy, że nie ma wad, że ten medal nie ma drugiej strony. Prawda jest tak, że kończy mi się piwo i nie mam co robić, albo mam już wszystkiego dość :). Poważnie to jest to temat wart pisania, ostatnio dużo nad tym myślałem. Szukałem złotego środka, kompromisu między udzielaniem się w społeczności, a robieniem czegoś dla siebie. Wynikiem tego myślenia jest ten blog, ale zanim o tym zacznę pisać pozwolę sobie przytoczyć świeży przykład niewdzięczności i demotywacji
http://debian.linux.pl/threads/21292-BASH-wyra%C5%BCenia-regularne-grepa.
To wątek na forum, w którym autor zarejestrowany w grudniu tego roku i posiadający tylko 4 wypowiedzi i tylko w tym jednym wątku. Mówiąc krótko zarejestrował się tylko po to, aby uzyskać rozwiązanie. Pisze na początku, że szuka sposobu na coś, nie ważne czego. Dostaje rozwiązania - trzy, w tym moje w AWK. Po czym pisze, że potrzebuje rozwiązania, które wykorzystuje tylko wybranych narzędzi itp., aha praca domowa! O nie. Odpisałem, że my tu nie rozwiązujemy prac domowych, a przynajmniej ja nie będę poświęcał swojego czasu na szukanie jak to samo zrobić w narzędziach, których ma użyć. Jaką dostałem odpowiedz można sobie przeczytać. Wkurza mnie to, że jeszcze mu pomogłem, bo problem został w sumie rozwiązany. Powiem krótko, gdybym nie był redaktorem tego portalu i nie wiedział, że ta odpowiedz zostanie zaraz usunięta odpisałbym mu podobnie jak w kawałku "
Na spidzie": ja Cię serdecznie pieprze! To właśnie po to powstał ten blog, abym mógł tu pisać co mi się tylko podoba, a nie co wypada, a czego nie.
Nie dość, że pomagasz ludziom, nic z tego nie masz, robisz do dla idei, to jeszcze musisz wysłuchiwać takich komentarzy. Co do uczenia się podczas rozwiązywania problemów innych to szczerze powiem, że rzadko się to zdarza. Zdecydowanie więcej się uczę przerabiając konkretny temat. Owszem, jak temat jest ciekawy można się coś nowego nauczyć szukając rozwiązania, ale w ponad 90% przypadków jest to czytanie rzeczy, które już wiesz, albo Cię nie interesują. Można to porównać do kupowania gazet o tematyce informatycznej, a książek. Pięć gazet nie nauczy Cię tyle, co dobra książka o konkretnym temacie, a kosztuje tyle samo.
Tak więc proszę się nie dziwić takim tekstom np. na stronie
Jak mądrze zadawać pytania:
Nie zamierzamy poświęcać naszego czasu na odpowiedzi ludziom niechętnym do samodzielnego myślenia - odróbcie więc swoją pracę domową, zanim zadacie jakiekolwiek pytanie. Tacy ludzie są pożeraczami naszego czasu - zabierają go nam bez opamiętania, marnują każdą chwilę, którą moglibyśmy poświęcić innemu, bardziej interesującemu zagadnieniu lub osobie, która bardziej zasługuje na naszą odpowiedź. Tych pierwszych nazywamy 'łajzami' ('losers', z historycznych względów wymawiane często jako 'lusers').
Przytoczona sytuacja to tylko wierzchołek góry lodowej, takim przypadkom w zasadzie nie powinno się poświęcać tyle czasu jak ja tu to robię. Niestety temat jest o wiele bardzie nieprzyjemne i poważniejszy. W 2007 roku portal jakilinux.org opublikował artykuł (tłumaczenie)
Dlaczego odszedłem — wywiad z deweloperem jądra Conem Kolivasem, z którego można wyczytać, że problemy istnieją - w tym wypadku trochę innego kalibru.
Jestem redaktorem portalu debian.linux.pl i mam tam również swój blog, do niedawna chętnie dokonywałem w nim wpisów. Powiem szczerze, że decyzja o stworzeniu nowego bloga była dojrzała, nie była pochopna podjęta pod wpływem emocji. Była bardziej wyryta przez sytuacje, które niestety regularnie się powtarzały. Sam byłem świadkiem tego jak jedne z moderatorów zrezygnował ze swojej fuchy po tym, jak otrzymał od kolegi po fachu pewną wiadomość. Sam również tego doświadczyłem, dostosowałem się do uwag, ale nie podobało mi się to zupełnie. Tak właśnie powstał ten blog i świadomość jaki jest optymalny sens społeczności i udzielania się w niej. Miałem duży dylemat. Wiedziałem, że chcę mieć swoje "podwórko", gdzie nikt nie będzie mi mówił jak mam pisać pewne zwroty, a z drugiej strony wiedziałem, że te same teksty, które tam publikuję na prywatnym blogu nie będą odwiedzane przez taka dużą ilość osób. Jak wiemy, nie ma większej zapłaty niż rekordowy licznik odwiedzin ;).
Tak więc musiałem się nauczyć, że społeczność owszem, ale tylko wtedy, gdy z danym tekstem chcę trafić do wielu odbiorców, taki multicast. Myślałem, że na tamtym blogu będę mógł pisać to, co nie nadaje się na artykuł, ale mimo wszystko zawiera przydatne informację. Myliłem się, nie czułem się tam wolny. Poza tym chciałem mieć coś tylko swojego, np. notatki dla siebie.
Oczywiście nie zamierzam tutaj stwierdzić, że nie warto, że nie ma sensu, ale trzeba być wyrafinowanym, czy nam się to podoba czy nie. Pamiętam jak od czasu do czasu natrafiałem na informację, że developerzy rzadko odpowiadają na e-maile, albo strona www jakiegoś projektu nie była aktualizowana przez dłuższy czas (mimo, iż kod rozwijany jest na bieżąco). Wygląda na to, iż osoby wkładające najwięcej wysiłku w świat open source wolą swój kod od kontaktów z jego "fanami".